Deflacja to zjawisko, o którym mówi się znacznie rzadziej niż o inflacji, choć jej skutki mogą być równie groźne – zarówno dla gospodarki, jak i dla portfela przeciętnego konsumenta. W skrócie polega na ogólnym spadku cen towarów i usług w dłuższym okresie, co z pozoru może wydawać się korzystne. W praktyce jednak deflacja prowadzi do stagnacji gospodarczej, spadku wynagrodzeń, a często także wzrostu bezrobocia. Jeśli chcesz zrozumieć, jak działa ten proces i dlaczego ekonomiści starają się za wszelką cenę go uniknąć, czytaj dalej – to wiedza, która pozwoli ci lepiej rozumieć, co dzieje się z twoimi pieniędzmi.
Co to jest deflacja?
Deflacja to zjawisko odwrotne do inflacji – oznacza ogólny i trwały spadek poziomu cen w gospodarce. Nie chodzi więc o pojedyncze przeceny w sklepach czy spadek cen paliw, ale o długofalowy trend obejmujący większość dóbr i usług. Według definicji Narodowego Banku Polskiego deflacja występuje wtedy, gdy wskaźnik CPI (Consumer Price Index) – czyli wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych – utrzymuje się poniżej zera przez kilka miesięcy z rzędu.
Zjawisko deflacji jest niebezpieczne, ponieważ w przeciwieństwie do inflacji nie motywuje do wydawania pieniędzy. Gdy ceny spadają, konsumenci odkładają zakupy, licząc, że za miesiąc lub dwa będzie jeszcze taniej. W efekcie spada popyt, firmy mają mniejsze przychody, ograniczają produkcję i zaczynają zwalniać pracowników. To z kolei pogłębia kryzys – koło deflacyjne zaczyna się toczyć.
Najbardziej znanym przykładem długotrwałej deflacji w historii była tzw. „stracona dekada” w Japonii w latach 90. XX wieku. Po pęknięciu bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości i akcji ceny w kraju zaczęły spadać, a gospodarka przez lata nie mogła się podnieść. Według danych Banku Japonii w latach 1998–2013 wskaźnik inflacji w tym kraju wynosił średnio -0,2% rocznie, a wzrost gospodarczy był praktycznie zerowy.
Jakie są przyczyny deflacji?
Deflacja może mieć kilka źródeł, w zależności od sytuacji gospodarczej. Najczęściej pojawia się w okresach recesji, kiedy spada popyt konsumentów, a przedsiębiorstwa są zmuszone obniżać ceny, aby utrzymać sprzedaż. Może być też wynikiem zbyt restrykcyjnej polityki pieniężnej – na przykład gdy bank centralny zbyt mocno ogranicza podaż pieniądza lub podnosi stopy procentowe w nieodpowiednim momencie.
Innym czynnikiem jest nadmierna produkcja – jeśli firmy wytwarzają więcej towarów, niż rynek jest w stanie kupić, ceny spadają. W połączeniu z niskim popytem prowadzi to do spirali deflacyjnej. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w krajach, które doświadczyły deflacji w XXI wieku (np. Japonia, Szwajcaria czy Grecja), jej początkowym impulsem był właśnie spadek popytu krajowego i ograniczenie akcji kredytowej.
Nie bez znaczenia jest też oczekiwanie inflacyjne – czyli to, w jaki sposób konsumenci i przedsiębiorcy przewidują przyszłe zmiany cen. Jeśli większość z nich spodziewa się, że ceny będą dalej spadać, zaczyna działać tak, że zjawisko to rzeczywiście się utrwala. Właśnie dlatego banki centralne, w tym Europejski Bank Centralny i NBP, starają się utrzymać umiarkowaną inflację na poziomie około 2% rocznie.
Jak działa deflacja i jakie ma skutki dla gospodarki?
Deflacja działa podstępnie – z pozoru wydaje się korzystna, bo ceny w sklepach spadają, a za tę samą kwotę możesz kupić więcej. Problem w tym, że jeśli ceny spadają, to spadają również przychody firm. Przedsiębiorstwa, mając mniejsze zyski, obniżają pensje lub ograniczają zatrudnienie. Z kolei konsumenci, widząc mniejsze wynagrodzenia, jeszcze bardziej ograniczają wydatki. W rezultacie gospodarka hamuje.
W ujęciu makroekonomicznym deflacja prowadzi do zwiększenia realnej wartości długu. Jeśli masz kredyt hipoteczny z ratą 2000 zł, a twoje wynagrodzenie spada, twoje zobowiązanie staje się realnie wyższe. To poważny problem zarówno dla gospodarstw domowych, jak i dla państw zadłużonych – przy deflacji trudniej spłacać zobowiązania publiczne.
Dane z Japonii pokazują, że w okresie deflacji przeciętne wynagrodzenia realne rosły wolniej niż produktywność, a stopa bezrobocia w 2002 roku osiągnęła rekordowe 5,5%, co jak na japońskie warunki było poziomem kryzysowym. Podobne zjawisko wystąpiło w strefie euro w 2015 roku, kiedy przez kilka miesięcy wskaźnik inflacji był ujemny – EBC musiał wtedy uruchomić program skupu aktywów (tzw. luzowanie ilościowe), by pobudzić wzrost cen.
W skrajnych przypadkach deflacja może doprowadzić do tzw. pułapki deflacyjnej – momentu, w którym obniżanie stóp procentowych przestaje działać, bo nikt nie chce inwestować ani pożyczać pieniędzy, oczekując dalszego spadku cen. Wtedy jedynym rozwiązaniem staje się interwencja fiskalna – czyli zwiększenie wydatków publicznych, by pobudzić popyt.
Jak się chronić przed skutkami deflacji?
Z punktu widzenia przeciętnego inwestora deflacja wymusza zupełnie inną strategię niż inflacja. W okresie spadku cen aktywa takie jak akcje czy nieruchomości zwykle tracą na wartości, bo maleją zyski firm i spada popyt na kredyty. W takich czasach inwestorzy często przenoszą środki do tzw. bezpiecznych przystani – obligacji skarbowych lub gotówki.
Jeśli chcesz ochronić swoje oszczędności przed skutkami deflacji, kluczowe jest utrzymanie płynności finansowej i unikanie nadmiernego zadłużenia. Dług w czasie deflacji staje się coraz droższy w realnym ujęciu, więc spłata zobowiązań powinna mieć pierwszeństwo przed inwestowaniem.
Doświadczona content writerka, od 5 lat pisze teksty na różne tematy. W wolnych chwilach zajmuje się domem, a w szczególności dwoma psami.




